Tag Archives: podróże

FRANCJA – Chamonix, Aiguille du Midi, Mont Blanc

Zwykły wpis
FRANCJA – Chamonix, Aiguille du Midi, Mont Blanc

 

Podróże po świecie rozpoczynam od swoich wspomnień związanych z najwyższym szczytem Europy – królem Alp – Mont Blanc. Jest on położony w Masywie Mont Blanc, na granicy francusko-włoskiej. Najłatwiej dostępny od strony francuskiej, z miejscowości Chamonix. Warszawę dzieli od Chamonix ok. 1.600 km, a jazda samochodem zajmuje przynajmniej dwa dni, jednak przejazd przez Szwajcarię i podziwianie jej malowniczych  krajobrazów rekompensuje wszelkie trudy podróży. Przy okazji można wstąpić do francuskiego Strasburga, leżącego na pograniczu niemiecko-francuskim, nazywanego w przeszłości „miastem tysiąca kościołów”. Do Chamonix dojeżdżamy od strony szwajcarskiego Montreux (przepięknego kurortu położonego nad Jeziorem Genewskim). Przed nami jeszcze przeprawa przez przełęcze Col de la Montets (1.461 m) i Col de la Forclaz (1.527 m), a następnie  zjazd do miejscowości Argentiere. Stąd już w parę minut dojeżdżamy do Chamonix Mont Blanc.

Chamonix - widok na Aiguille du Midi oraz lodowiec Bossons

Chamonix – widok na Aguille du Midi oraz lodowiec Bossons

Chamonix jest niewielkim, miłym miasteczkiem, możemy tutaj znaleźć zakwaterowanie zarówno w hotelach, jak i w pensjonatach. Baza turystyczna nie jest duża, jednak każdy może znaleźć coś dla siebie (oferty ze śniadaniem, lub bez). Proponuję jednak uważać, standardy francuskie są trochę inne niż włoskie, czy austriackie. Warto wybrać bezpieczniejszą opcję ze śniadaniem – my niestety zdecydowaliśmy się na opcję bez wyżywienia i wylądowaliśmy na mansardzie (wejście z ostatniego piętra po schodach), w ponurym pokoju, z widokiem na ścianę równie ponurego budynku.

Chamonix - restauracje na deptaku

Chamonix – restauracje na deptaku

Na deptaku znajdziemy wiele restauracji – serwujących dania francuskie oraz szwajcarskie – ja polecam fondue (serowe, mięsne, lub czekoladowe).

Fondue przygotowywane jest w specjalnym naczyniu (rondelek z podgrzewaczem). W fondue serowym ważne jest, aby żółty ser był tłusty (w tej chwili można już u nas dostać specjalny ser do fondue). Kiedy ser rozpuszcza się i zaczyna bulgotać, jest gotowy do podania – nakłuwany, na dołączone szpikulce, kawałki bułki lub warzyw, maczamy w rozpuszczonym serze i zjadamy. Ważne jest, aby przez cały czas utrzymywać ser w stanie płynnym. Proszę spróbować – pychotka.

Fondue serowe

Fondue serowe

Przy okazji mała uwaga dla pań dbających o linię – nie jest to danie dietetyczne, a spalenie tylu kalorii będzie wymagało poświęcenia czasu na ćwiczenia:)

W sklepie na deptaku możemy również zaopatrzyć się w artykuły spożywcze, jeśli zdecydowaliśmy się żywić w zakresie własnym.

Gdy planujemy wyprawę na Mont Blanc, jeśli oczywiście kondycja i nasze umiejętności nam na to pozwolą, mamy do wyboru parę możliwości, ja wspomnę tylko o dwóch:

* przyjeżdżamy z własną grupą, po odpowiednim przygotowaniu wyprawy –  jej organizacja spoczywa na barkach osób, które posiadają zarówno odpowiednie uprawnienia alpinistyczne, jak i odpowiednią wiedzę aby przygotować wejście na szczyt w sposób najbardziej bezpieczny

* wynajmujemy przewodnika, lub dołączamy do grupy organizowanej na miejscu – w tym przypadku mamy pewność, że poprowadzi nas doświadczony przewodnik.

Jeśli nie przymierzamy się do zdobycia szczytu Mont Blanc, chcemy jednak podziwiać go w pełnej krasie, a jednocześnie znaleźć się jak najbliżej niego, wybierzmy wjazd koleją linową na Aiguille du Midi, szczyt doskonale widoczny z Chamonix.

IMG_0092

Aiguille du Midi widziany z Chamonix

Na granitowy szczyt Aiguille du Midi (3.842 m n.p.m.) wjeżdżamy kolejką linową, oddaną do użytku w 1955 roku. Kolejka pokonuje dwa etapy – pierwsza stacja znajduje się na wysokości 2.309 m n.p.m., do drugiej, na wysokości 3.802 m n.p.m., dojeżdżamy sunąc na linie bez podpór.

Kolejka na szczyt Aiguille du Midi

Kolejka na szczyt Aiguille du Midi

Pierwszym odkrywcą Aiguille du Midi był Polak – Antoni Malczewski, poeta (prekursor romantyzmu) i alpinista, który w sierpniu 1818 roku wraz z towarzyszem Jean-Michelem Balmatem, oraz przewodnikami dokonał pierwszego wejścia. Kolejka pokonuje całą trasę na szczyt w ciągu 20 minut. Na stacji górnej, na wysokości 3.802 m., znajduje się restauracja oraz sklep z pamiątkami.  Z tego poziomu możemy wjechać 40 m wyżej na sam  szczyt Aiguille du Midi, gdzie wybudowano platformę widokową. Tutaj zazwyczaj panuje ścisk i rwetes, winda wwożąca nas na górę co chwila wypluwa nowych turystów – zazwyczaj skośnookich:) Japończycy nigdy nie przegapią okazji do pstryknięcia kolejnych zdjęć, wykonywanych swoimi miniaturowymi aparacikami. My podziwiamy zapierającą dech w piersiach panoramę roztaczającą się z tarasu. Oto prawie przed nami (patrząc lekko w prawą stronę), dumnie prezentuje się Mont Blanc, najwyższy szczyt Europy zdobyty w 1786 roku przez doktora Michela Paccarda oraz  Jacques’a Balmata. Pierwsze kobiece wejście miało miejsce w roku 1808 (Marie Paradis), która – jak głosi plotka – z braku sił, została prawie wciągnięta bez ducha przez swoich towarzyszy na sam szczyt. Druga kobieta – Henriette d’Angeville zdobyła szczyt samodzielnie, w roku 1838 roku. W tym miejscu przypomnę, że w tamtych czasach kobiety uprawiały wspinaczkę w „pełnym rynsztunku”, a więc w długich spódnicach (pod spodem halka i długie pantalony),  sznurowanych bucikach za kostkę, gorsecie, bluzce z długim rękawem zapiętą pod szyję,  oraz żakieciku lub kubraczku zapinanym na guziczki. Cały rynsztunek Henriette d’Angeville ważył ok. 10 kg. Nie był to z pewnością strój do uprawiania tego typu sportu, trzeba było mieć dużo samozaparcia i hartu ducha – muszą to przyznać nawet panowie. A jednak się udawało:)

Mont Blanc, najwyższa góra Europy okryta bielą śniegu, wydaje się cicha i spokojna – nic nie zakłóca jej piękna. Wspaniała, słoneczna pogoda zachęca do kontemplacji; z przyjemnością zauważam przywiązane do balustrady tarasu kolorowe, himalajskie chorągiewki, które dla mnie w  mentalny i wzruszający sposób łączą dwie najwyższe góry – Świata, Mont Everest, oraz  Europy, Mont Blanc.

Mont Blanc widziane z tarasu widokowego Aiguille du Midi

Mont Blanc widziane z tarasu widokowego Aiguille du Midi

Po paru minutach, z niechęcią odrywamy zafascynowany wzrok od Mont Blanc, aby rozejrzeć się po pozostałych szczytach – panorama jest fantastyczna. Spoglądamy na dół, pod szczyt Aiguille du Midi, gdzie niewielkie grupki szykują się do wędrówki, po innych pozostały już tylko ślady po namiotach.

Alpiniści poniżej szczytu Aiguille du Midi

Alpiniści poniżej szczytu Aiguille du Midi

Nasze zainteresowanie budzą wszędobylskie ptaki które korzystając z silnych prądów, wytwarzających się na tej wysokości, ślizgają się w powietrzu rozpościerając szeroko skrzydła. Widać, że świetnie się bawią, nic sobie nie robiąc z bliskości turystów.

IMG_0147

Ptaki nad Aiguille du Midi

A może to są pokazy właśnie dla nich? Niestety, nie wiem jak się nazywają – są dosyć spore, mają żółte dzioby i czarne upierzenie. Wesoło spoglądają wokół i sprawiają wrażenie niesfornych dzieci oddających się wspaniałej, acz zakazanej przez rodziców zabawie.

Opuszczamy taras widokowy, jeszcze ostatnie spojrzenie na góry, ostatnie zdjęcia i znów stajemy w kolejce oczekując wraz z innymi turystami na obszerne wagoniki, które zwiozą nas na dół do Chamonix.

Alpiniści podchodzący do stacji na Aiguille du Midi

Alpiniści podchodzący do stacji na Aiguille du Midi

Dołączają do nas alpiniści z wypchanymi plecakami, przytroczonymi do nich czekanami i linami. Pomimo widocznego zmęczenia, na ich twarzach maluje się radość z pomyślnie zakończonej wyprawy. Dzień dobiega końca, zjeżdżamy na dół do Chamonix, siadamy przy kawiarnianym stoliku aby napić się kawy. Czujemy się zmęczeni, jednak z przyjemnością wymieniamy wrażenia w które obfitował ten dzień. Przy sąsiednim stoliku siedzi grupka mężczyzn, jeden z nich – przystojny starszy pan jest francuskim przewodnikiem. Pozostali dwaj, mniej doświadczeni, skorzystali z jego usług i wspinaczkowego doświadczenia. I chociaż wiem, że to niekulturalnie przysłuchiwać się rozmowom innych, jednak nadstawiam ucho aby z zainteresowaniem chłonąc wymieniane uwagi o poziomie trudności wspinaczki, drodze jaką przeszli, oraz ich odczuciach po zdobyciu szczytu.

Jeśli chodzi o inne przyjemności turystyczne, to w Chamonix i okolicach możemy skorzystać między innych z następujących atrakcji:

* wycieczki Tour du Mont Blanc – wędrówce z przewodnikiem po 200 km trasie gór francuskich, szwajcarskich i włoskich. Są to trasy dla średnio-zaawansowanych wspinaczy oraz wszystkich tych, których nie zrażają wędrówki w urozmaiconym terenie górskim z ciężkim plecakiem

* program Yoga & Hiking, łączący ćwiczenia yogi z wędrówkami górskimi których celem jest osiągnięcie równowagi ciała i umysłu

* 350 km urozmaiconych tras do wędrówek pieszych

* trasy rowerowe

* kolej Montenvers, w ciągu 20 minut dojeżdżamy koleją do podnóża lodowca Mer de Glacier, najdłuższego francuskiego lodowca (7 km długości), położonego na północnym zboczu Mont Blanc

* le Brevent – kolejka gondolowa dowozi nas na wysokość 2.525 m n.p.m., skąd roztacza się wspaniała panorama Alp, oraz widok na południowy stok Mont Blanc

* z Argentiere kolej linowa wwozi nas na wysokość 3.295 m n.p.m.  na  Aiguille des Grands Montets, gdzie możemy podziwiać panoramę Alp, oraz lodowiec Argentiere

* z wioski Bossons wyciągiem krzesełkowym wjeżdżamy na wysokość 1.400 m n.p.m., pod lodowiec Bossons.

To i wiele innych atrakcji znajdziemy w Dolinie Chamonix Mont Blanc.

Chamonix żegna nas deszczem i zimnym wiatrem. Po górach snują się chmury, widoczność jest zerowa. Wybieramy się do Włoch i cieszyliśmy się myślą o niezapomnianych widokach i  serpentynach, jakie trzeba będzie pokonywać na drodze przez przełęcz Świętego Bernarda (2.469 m n.p.m.) przejeżdżając trasę z Martigny do Aosty. Niestety, uniemożliwia nam to kapryśna aura. Wybieramy zatem trasę krótszą, przez tunel pod Mont Blanc.

Ten prawie 12 kilometrowy tunel został oddany do użytku w 1965 roku i stanowi jedną z najważniejszych arterii transalpejskich łączących północ Europy z jej południem. W 1999 roku, w tunelu wybuchł pożar, który był przyczyną śmierci wielu ofiar. Tunel na 3 lata został zamknięty – ekipy śledcze przez długi czas prowadziły badania techniczne aby ustalić przyczyny pożaru i wyeliminować tego typu sytuacje w przyszłości. Tunel został zmodernizowany – zmodernizowano systemy bezpieczeństwa, ujednolicono kontrolę tunelu, zwiększono ilość kamer monitorujących i skomputeryzowano system wykrywający zagrożenia pożarowe. Zaostrzono przepisy drogowe przy przejeździe przez tunel i wprowadzono surowe kary za ich nie przestrzeganie. Najważniejsze obostrzenia stosowane obecnie to: jazda z min. prędkością 50km/godz., lecz nie szybciej niż 70 km/godz., oraz  utrzymywanie min. 150 m odstępu pomiędzy pojazdami. Przejazd przez tunel jest płatny.

Po drugiej stronie tunelu, czeka na nas uroczy włoski kurort Courmayer – ale to już inna bajka……:)

 

Panorama Alp - Chamonix

Panorama Alp – Chamonix

 

Przydatne linki:

http://www.chamonix.com/

http://www.compagniedumontblanc.fr/

——–

Wszystkie zdjęcia i teksty prezentowane w tym blogu są własnością jego autorki i podlegają ochronie prawnej zgodnie z Ustawą z dnia 04.02.1994r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz.U. z 2000r. Nr80, poz. 904, z późn. zm.). Nie wyrażam zgody na ich powielanie, kopiowanie, przetwarzanie i publikowanie bez mojej wiedzy.

 

TATRY I ZAKOPANE

Zwykły wpis
TATRY I ZAKOPANE

 

Panorama Tatr ZAKOPANE I TATRY – to moje miejsce magiczne. To tam, jako dziecko, stawiałam pierwsze kroki na górskich szlakach, tam uczyłam się jeździć na nartach, tam poznawałam surową tatrzańską przyrodę, kulturę i gwarę góralską. To wszystko pozostało we mnie do dziś. Co sprawiło, że Zakopane – początkowo mała, uboga wioska ukryta u podnóża wysokich gór – w ciągu wieku tak bardzo się zmieniła? Co sprawiło, że przeistoczyła się w modny kurort do którego przyjeżdżali najznakomitsi ludzie kultury, nauki i sztuki? Jakie były jego dzieje i dzieje ludzi związanych z tym ciekawym miejscem?

Zacznę od krótkiej notki  historycznej: pierwsze wzmianki pisemne o osadnictwie na tym terenie (wraz z przytoczeniem nazwy Zakopane), pojawiają się w 1630 roku w dokumentach króla Zygmunta III Wazy (chociaż górale powołują się również na wcześniejsze, zaginione podobno przywileje, nadane wsi przez króla Stefana Batorego już w roku 1578). Przywileje te zostają ostatecznie zatwierdzone przez króla Michała Korybuta-Wiśniowieckiego w roku 1670.

Zakopane – mała, uboga osada która wraz z przysiółkami Poronin i Olcza w 1676 roku liczyła sobie 43 dusze, nie było rajem stworzonym przez Pana Boga. Niegościnne tereny, skaliste ugory, ostry klimat i długie zimy – z tym wszystkim przyszło się zmagać pierwszym osadnikom. Dla dopełnienia obrazu dodajmy, że tereny tatrzańskie wchodziły w skład posiadłości królewskich, a więc wszystko co znajdowało się na tych terenach (włącznie z lasami i zwierzyną) było własnością królewską. W późniejszych latach zakopiańskie włości weszły w skład cesarskiego skarbu austriackiego, a w 1824 roku dobra kuźnickie wraz z częścią Tatr zostały sprzedane wywodzącej się z Wegier rodzinie Homolacs (Emanuel Homolacs – ziemianin i przemysłowiec, stał się właścicielem dóbr zakopiańskich obejmujących grunty w Tatrach i wioski na Podhalu: między innymi Zakopane, Bukowinę, Waksmund i Dębno). W 1869 roku, tereny te kupił bankier niemiecki, baron Ludwik Eichborn (w 1881 roku przekazał je swojemu zięciowi Magnusowi Peltzowi).  Ostatecznie, poprzez licytację podupadłych dóbr w 1889 roku, stały się własnością hrabiego Władysława Zamoyskiego – skromnego człowieka, ekscentryka, wielkiego patrioty, propagatora kultury, dobroczyńcy i pierwszego męża opatrznościowego Zakopanego. Nie otaczał się luksusem i przepychem, a wręcz przeciwnie – żył nader skromnie. Do legendy przeszła już anegdotka o skromnym życiu Władysława Zamoyskiego, który jadąc pociągiem z Zakopanego do Krakowa kupował najtańszy bilet i podróżował w przedziale najniższej klasie. Hrabia Zamoyski wspierał wiele lokalnych inicjatyw – między innymi był jednym z pierwszych propagatorów powstania parku narodowego, oraz jednym z inicjatorów budowy kolei z Chabówki do Zakopanego (pierwsza lokomotywa wjechała na stację Zakopane w 1899 roku, a w roku następnym zaczęły kursować regularne linie pasażerskie). Dzięki jego zaangażowaniu w 1902 w Grazu, Polska wygrała proces o prawa własności do Morskiego Oka i okolic. Decyzja ta, włącznie z nienaruszalnością tatrzańskich granic, została potwierdzona przez Trybunał Kasacyjny w Wiedniu w roku 1909. Przed swoją śmiercią, w roku 1924, hrabia Zamoyski przekazał swoje dobra Fundacji Kurnickiej, która  zadbała o to, aby po jego śmierci dobra zakopiańskie zostały przekazane narodowi polskiemu. Jego skromny pomnik możemy oglądać u zbiegu Al. 3 Maja i Krupówek.

W 1886 roku Zakopane uzyskało status stacji klimatycznej, a w 1933 prawa miejskie.

Surowy górski klimat, krótkie lata i kamienista ziemia dopełniały obrazu biedy w jakiej żyła ludność Podtatrza. Górale, swoją determinacją i ciężką pracą wyszarpywali niewielkie poletka uprawne aby zapewnić sobie przetrwanie. Jednak i ten ciężki trud bardzo często nie wystarczał, na przednówku nie było czym napełnić brzucha, a grule z zsiadłym mlekiem były wspomnieniem lepszych czasów. Górale, aby zapewnić sobie przetrwanie, często parali się kłusownictwem polując w „pańskich lasach” na zwierzynę. Chodzili również „zbójować”. Do dzisiaj po Podhalu krążą legendy o skarbach złożonych w tatrzańskich jaskiniach lub pod przydrożnymi kapliczkami, które podobno jeszcze do tej pory czekają na odkrywców. Wielu już ich szukało:)

Kapliczka w okolicy Morskiego Oka

Kapliczka w okolicy Morskiego Oka

Ważnym miejscem dla Zakopanego i górali stały się po 1833 roku Kuźnice, zwane również ” bramą Tatr”. Po zakupie dóbr kuźnickich, rodzina Homolacsów wybudowała nowy dwór i w 1833 roku osiadła tam na stałe. Kuźnice stały się prężnie działającym ośrodkiem przemysłowym (jednym z największych ośrodków metalurgicznych w Europie). W górach wydobywano rudy żelaza, w kuźnickiej hucie ją przetapiano, a w kuźni przekuwano. I chociaż rudę żelaza wydobywano w Tatrach już wcześniej, to właśnie za czasów Homolacsów Kuźnice święciły największy rozkwit. Górale pracowali jako górnicy, byli zatrudniani w hucie i kuźni,  transportowali towar do Tarnowa i Krakowa. Kuźnicki dwór stał się znany w kraju i w Europie, pełnił ważną rolę towarzyską – to właśnie tutaj zatrzymywali się ważni goście (w Zakopanem, z uwagi na zapóźnienie cywilizacyjne nie było ku temu warunków). Klementyna Homolacsowa była również fundatorką pierwszego zakopiańskiego, drewnianego kościółka. W 1870 roku, kierując się spadkiem rentowności produkcji, Homolacsowie podjęli decyzję o sprzedaży Kuźnic. Kolejny właściciel, baron Eichborn, prowadząc rabunkową politykę przemysłową doprowadził do wytrzebienia dużej części lasów i zadłużenia swoich zakopiańskich dóbr. Przemysłowa świetność Kuźnic chyliła się ku upadkowi. Po przejęciu dóbr w wyniku wygranej licytacji przez hrabiego Władysława Zamojskiego, zaczęła się stopniowa rozbiórka podupadłych obiektów; pozostałości pieców i maszyn zostały sprzedane na złom. W 1891 roku staraniem generałowej Jadwigi Działyńskiej- Zamoyskiej (matki hrabiego Władysława), do Kuźnic została przeniesiona Szkoła Domowej Pracy Kobiet, w której dziewczęta z ubogich rodzin, wychowywane w duchu patriotyzmu i katolicyzmu, uczyły się podstawowych zajęć gospodarstwa. Założono ogrody (w tym warzywne pozwalające na samowystarczalność szkoły i dworu), dobudowano zabudowania folwarczne. Po II wojnie światowej na terenie dworu mieścił się zamknięty ortopedyczny ośrodek szpitalny, przekazany w 2003 roku Tatrzańskiemu Parkowi Narodowemu. Niszczejące obiekty zostały odremontowane przy pomocy środków unijnych, a trwające od 2006 roku prace zostały zakończone w 2008 roku.

Piękny haft na ślubnej cusze

Piękny haft na ślubnej cusze

Początki turystyki w Zakopanem i w Tatrach. Pierwsi turyści zaczęli pojawiać się w Zakopanem w pierwszej połowie XIX wieku, jednak nie było ich wielu. Trudno się temu dziwić – zapóźnienie cywilizacyjne i ciężkie warunki materialne odstraszały potencjalnych letników. Podróż z Warszawy do Zakopanego trwała 3 dni – 1 dzień koleją do Krakowa, następne 2 dni to podróż na niewygodnych, trzęsących się na każdej nierówności furkach góralskich. Obrazu dopełniały – nocleg w dusznej karczmie, gdzie spotkania z pluskwami nie były rzadkością, oraz fakt, że zabierano ze sobą wszystkie niezbędne rzeczy przydatne podczas pobytu. Były to więc nie tylko ubrania i rzeczy osobiste, lecz również garnki, poduszki czy pierzyny, których brakowało w chałupach. To wszystko ładowano wraz z gości na furki. Chałupy góralskie składały się zazwyczaj z dwóch izb, zwanych izbą czarną i białą. W izbie czarnej mieszkali gospodarze z rodziną, tam też toczyło się całe codzienne życie. Zdarzało się często, że podczas ostrych zim, do izb czarnych przygarniano również zwierzęta (zwłaszcza młode), aby uchronić je przed mrozem. Izba biała była izbą paradną i służyła bardziej celom reprezentacyjnym – w niej to ustawiano co lepsze sprzęty, w niej również wieszano na ścianach „święte obrazy”. W nich też lokowano gości zjeżdżających do Zakopanego. Surowe warunki pobytu rekompensowane były gościnnością górali.

Izba w góralskiej chałupie (Muzeum Tatrzańskie)

Izba w góralskiej chałupie (Muzeum Tatrzańskie)

„Turystyczna” sytuacja Zakopanego zaczęła się stopniowo zmieniać po pierwszym, dłuższym pobycie Dr. Tytusa Chałubińskiego. Dr. Chałubiński – niekoronowany „Król Tatr”-  bywał co prawda w Zakopanem już wcześniej, jednak dopiero w roku 1873 , za namową Heleny Modrzejewskiej (zauroczonej nie tylko pięknymi widokami, lecz również niezwykłą inteligencją tamtejszej ludności), zjechał pod Tatry wraz z rodziną, na prawdziwe, dłuższe wakacje. Dr. Chałubiński był znanym warszawskim lekarzem, społecznikiem, przyrodnikiem zainteresowanym mineralogią, botaniką i geologią. Tatry zauroczyły go swoim pięknem i poczuciem wolności jaką dawały, w późniejszych latach stał się wielkim przyjacielem i opiekunem górali, ich dobroczyńcą i prawdziwym propagatorem nie tylko „góralszczyzny” i folkloru, lecz również taternictwa. Podczas epidemii cholery, która wybuchła w Zakopanem we wrześniu 1873, dr. Chałubiński, zwany przez górali „Panem Ałubińskim”, ofiarnie zajął się chorymi, dostarczając im na własny koszt lekarstw i żywność. Wyjaśniał również zasady higieny, pouczał jak postępować z chorymi i jakie środki stosować aby nie zarazić się chorobą. Tutaj warto wspomnieć, że górale w przypadku zetknięcia się z chorym na cholerę zabijali okna i drzwi deskami, zostawiając chorego w środku chałupy na pastwę losu. Dr. Chałubiński okazał się wspaniałym człowiekiem, pełnym poświęcenia, litości, współczucia i dobroci w stosunku do ciężko chorych pacjentów. Niezmordowanie pomagał chorym dniem i nocą, aż do wygaśnięcia epidemii w październiku 1873 roku. Tym zaskarbił sobie szacunek i przyjaźń górali, którzy byli mu wdzięczni za pomoc i opiekę w trudnych chwilach. Od tej pory, każdy przyjazd pana Ałubińskiego do Zakopanego był szumnie fetowany przejazdem przez przystrojoną kosodrzewiną bramę triumfalną, a górale oczekujący go w odświętnych strojach przy bramie, witali go radośnie muzyką i śpiewem. Tytus Chałubiński znany był z upodobania do wędrówek górskich i wspinaczki tatrzańskiej. Był jednym z pierwszych którzy śmiało zdobywali tatrzańskie szczyty. Co roku stawiał sobie nowe wyzwania, których realizacja przynosiła mu dużą satysfakcję. Zdobywał najwyższe szczyty i może się poszczycić między innymi wejściem na: Gierlach, Mięguszowieckie Szczyty, Krywań, Zawrat, Granaty i Kozi Wierch, Lodowy Szczyt, Łomnicę i wiele innych. Warto wspomnieć, że nie było wtedy oznakowanych szlaków turystycznych, a odpowiednie przejścia odkrywało się samodzielnie podczas przejścia wśród traw, mchów i skał. Często stosowano metodą „prób i błędów”. Do legendy przeszły wyprawy dr. Chałubińskiego w góry, nazywane „pochodami”, w których pan Ałubiński, zaproszeni goście, pierwsi góralscy przewodnicy (między innymi: Wojciech Roj, Szymon Tatar, Maciej Sieczka czy Wojciech Ślimak), wędrowali w stronę gór, przy ckliwej nucie Jana Krzeptowskiego Sabały „rzępolącego” na gęślikach. Często do tych wędrówek przyłączał się ksiądz Józef Stolarczyk, pierwszy proboszcz parafii zakopiańskiej.

Giewont i Czerwone Wierchy

Giewont i Czerwone Wierchy

Tytus Chałubiński był również fundatorem i pomysłodawcą postawienia krzyża na Gubałówce (1873 rok). Wprowadził na Podhalu płodozmian, po raz pierwszy (za własne pieniądze) sprowadził pod Tatry koniczynę i pokazał góralom w jaki sposób ją uprawiać. Zgromadził bogatą kolekcję przyrodniczą składającą się z 6.000 egzemplarzy – dokładnie opisanych w dołączonych do nich metryczkach. Szczególnie fascynowały go mchy, które zbierał z dużym poświęceniem. Część zbiorów została przekazana Muzeum Tatrzańskiemu, część, niestety, zginęła podczas Powstania Warszawskiego. Za dr. Chałubińskim w Tatry podążyło całe grono badaczy przyrody.  Piękny pomnik dr. Tytusa Chałubińskiego stoi u zbiegu ulic Zamojskiego i Chałubińskiego. U stóp „Pana Ałubińskiego” siedzi jego góralski przyjaciel, nieodłączny towarzysz wspinaczek – Jan Krzeptowski Sabała.

Sławni i znani „tu-bylcy” i „tam-bylcy”. Po 1874 roku, następował stopniowy turystyczny rozkwit  Zakopanego. Zaczęło przyjeżdżać coraz więcej gości – zarówno tych którzy chcieli wypocząć i nacieszyć się pięknym widokiem Tatr, jak również tych, którzy mając kłopoty ze zdrowiem starali się odzyskać siły. Zakopane, ze względu na swój charakter (klimatyczny, folklorystyczny, kulturowy), z roku na rok przyciągało coraz więcej turystów. Z uwagi na walory klimatyczne, Zakopane zastąpiło częściowo szwajcarskie uzdrowiska, do których zjeżdżali chorzy na gruźlicę. Uważano powszechnie, że górski klimat służy pacjentom cierpiącym na „suchoty” dlatego też lekarze chętnie zalecali dłuższe pobyty w celu podreperowania zdrowia. Gruźlica od XVII wieku dziesiątkowała mieszkańców Europy (prątka gruźlicy odkryto dopiero pod koniec XIX wieku, niemiecki uczony Robert Koch opublikował wyniki swoich badań na początku 1882 roku). W 1921 roku użyto po raz pierwszy szczepionki (BCG), a dopiero od 1946 zaczęto stosować streptomycynę która pomogła w walce z tą groźną chorobą. Gruźlica dotykała wszystkie warstwy społeczne – zarówno tych biednych, których warunki życia nie pozwalały na lżejszą pracę oraz odpowiednie wyżywienie, jak i tych najbogatszych. Ci którzy mogli sobie na to pozwolić, przyjeżdżali do Zakopanego. Wielu z chorych należało do ówczesnej elity intelektualnej. Dołączali oni do gości spędzających wakacje w Tatrach, tworząc niesamowity konglomerat intelektualny, mający ważki wpływ nie tylko na środowisko Zakopanego – jego rozwój cywilizacyjny i kulturowy, lecz również specyficzny klimat rozlewający się na cały kraj. W ten to oto sposób rodziła się legenda Zakopanego, legenda Tatr.

„Tu-bylcy”– czyli górale. Wspominki o najważniejszych personach, jakie przewinęły się przez Zakopane zacznę od górali, czyli rdzennej ludności. To im, w pierwszej kolejności, należy się ukłon za trud jaki od początku wkładali w przetrwanie na tych terenach. Górale –  narodek zadziorny i charakterny – takimi pozostali do dzisiaj i chociaż zdarza się, że ich ciężki charakterek utrudnia życie nie tylko przyjezdnym, jednak to oni są solą tej ziemi. Ze swoją śpiewną gwarą, pięknymi, kolorowymi strojami, ze swoimi bajaniami, z tęskną nutą muzyki i śpiewu. Są wspaniałymi „budarzami” kultywującymi tradycje drewnianego budownictwa. Wszystkim potrzebującym służą bezinteresowną pomocą – wielu zbłąkanych wędrowców, czy osób przeceniających swoje umiejętności korzystało z pomocy ratowników górskich. Służyli za przewodników, towarzyszy wspinaczki i ratowników. Dzięki ich pomocy powstał TOPR (1909 rok), oni nadal bezinteresownie niosą pomoc potrzebującym. Tak było za czasów dr. Chałubińskiego, tak jest obecnie. Wspomnę tylko pierwszych przewodników, chociaż od tamtej pory przewinęło się wielu wspaniałych i nieznanych ogółowi postaci. Jednymi z pierwszych byli między innymi: Wojciech Roj, Szymon Tatar, Wojciech Gąsienica Kościelny, Wojciech Ślimak , oraz Jan Stopka. Przykładem ofiarności i oddania stał się Klimek Bachleda, który zginął w 1910 roku biorąc udział w wyprawie ratunkowej na zboczach Małego Jaworowego. Pomimo zakończenia akcji ratunkowej, pomimo trudnych warunków i zmęczenia poszedł dalej, chcąc ratować potrzebującego. Mus było pójść, bo przecież ślubował…… Wspomnę jeszcze o dwóch osobach, które nieodmiennie wpisują się w koloryt Zakopanego i stanowią jego nieodłączne uzupełnienie – o dwóch „muzykantach” – Janie Krzeptowskim Sabale, oraz o Bartusiu Obrochcie.

Jan Krzeptowski-Sabała, Stanisław Witkiewicz

Jan Krzeptowski-Sabała, Stanisław Witkiewicz

Jak Krzeptowski Sabała  – dumny góral o pięknych, szlachetnych rysach, myśliwy słynny z polowań na niedźwiedzie, wspaniały gawędziarz  i muzyk. Nieodłączny towarzysz wędrówek Chałubińskiego – jego bajania i  dźwięki gęślików umilały górskie wędrówki. Jedna z jego gawęd spisana przez Henryka Sienkiewicza, w 1889 roku została wydana drukiem jako   „Sabałowa Bajka”. Pochowany został na „Pęksowym Brzysku”.

Bartuś Obrochta – przewodnik i muzyk. Jako przewodnik „z blachą” brał udział w pierwszych przejściach nowymi drogami. Jego rzewna nuta stała się inspiracją dla Karola Szymanowskiego, który zafascynowany góralskimi motywami, wykorzystał je w swoich „Harnasiach”. Wraz ze swoją kapelą, Bartuś Obrochta brał udział w Wystawie Sztuki Dekoracyjnej odbywającej się w 1925 roku w Paryżu. Pochowany został na Nowym Cmentarzu w Zakopanem.

Ostatnie dwie postaci które zapisały się znacząco w historii Zakopanego a o których wspomnę w tym miejscu to ksiądz Józef Stolarczyk i doktor Andrzej Chramiec.

Ksiądz Józef Stolarczyk, góral z pochodzenia (pochodził z okolic Jordanowa),  pierwszy proboszcz pierwszego drewnianego kościółka przy ul. Kościeliskiej (1848 rok). Szybko zdobył sobie szacunek i zaufanie górali – był mężczyzną postawnym, odprawiał codzienne msze, kazania wygłaszał po góralsku i nieraz słychać było jak tubalnym głosem karcił swoje niepokorne owieczki. Powszechnie nazywany przez górali „Jegomościem”. Ks. Stolarczyk z przyjemnością uczestniczył również w wyprawach tatrzańskich i wiele razy brał udział w trudnych wspinaczkach (np. na Gierlach czy Lodowy Szczyt). Za jego czasów powstał cmentarz przy starym kościółku „Na Pęksowym Brzysku”, na którym pochowanych zostało wielu zasłużonych. Ks. Stolarczyk rozbudował stary, drewniany kościółek, rozpoczął również budowę nowego, murowanego (przy ul. Krupówki). Pochowany został na „Pęksowym Brzysku”, przy swoim ukochanym kościółku.

Dr. Andrzej Chramiec – góral urodzony w Zakopanem, lekarz który ukończył studia w Krakowie, wielki społecznik. Po powrocie na Podhale został lekarzem klimatycznym, a w 1887 roku założył w Zakopanem pierwsze sanatorium (Zakład dr. Chramca). Bardzo starał się o poprawę higieny zarówno w mieście, jak i w góralskich obejściach, był między innymi  propagatorem założenia wodociągów. Udzielał się społecznie – został radnym gminy oraz wójtem. W jego dawnym sanatorium swoją siedzibę znalazł zakopiański Teatr. im. Witkacego (ul. Chramcówki 15). Dr. Chałubiński pochowany został na „Pęksowym Brzyzku”. oksza_foto-8111 „Tam-bylcy” czyli wszyscy przyjezdni którzy przewinęli się przez Zakopane – zarówno ci którzy przyjeżdżali na  krótsze pobyty, jak i ci, którzy pod wpływem urody Tatr zagościli w tym miejscu na dłużej. O dwóch postaciach najważniejszych dla historii Zakopanego już wspomniałam wcześniej – Tytus Chałubiński i Władysław Zamoyski jako pierwsi stworzyli podwaliny pod legendę Tatr, legendę która otula to miejsce do dnia dzisiejszego. Po nich przyjeżdżali inni, zwabieni zarówno urokiem gór jak i specyficznym klimatem intelektualnym roztaczanym przez Zakopane. Ciszą i wolnością jakie dają Tatry, oraz gwarem dyskusji przy kawiarnianych stolikach. Przez to miejsce przewinęło się wielu wspaniałych intelektualistów – naukowców, ludzi kultury i sztuki – nie sposób o wszystkich pamiętać. Ja, wymienię tylko nielicznych, tych których zachowuję w serdecznej pamięci.

Mariusz Zaruski – legionista, generał brygady, pionier polskiego żeglarstwa, malarz, poeta. Człowiek „legenda” – o tej postaci można opowiadać godzinami. Instruktor harcerski, wychowawca młodzieży i jej wielki przyjaciel. Społecznik. Taternik, instruktor i popularyzator nie tylko turystyki górskiej, lecz również narciarstwa. Założyciel TOPR-u (Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego). Współorganizator polskiego Yacht Clubu, kapitan jachtu „Zawisza Czarny”. Autor szeregu książek i podręczników dotyczących narciarstwa tatrzańskiego, turystyki górskiej oraz zasad żeglugi morskiej. Propagator zdrowego sposobu życia – do późnej starości zachował wysportowaną sylwetkę.

Helena Modrzejewskawybitna polska aktorka, która była również wspaniałą propagatorką Tatr i Zakopanego. To za jej namową, po raz pierwszy na dłuższy pobyt zawitał pod Tatry Tytus Chałubiński. Helena Modrzejewska, częsty gość Zakopanego, organizowała intelektualne spotkania towarzyskie wśród przyjaciół. Stała się fundatorką Szkoły Koronkarstwa i wraz z Różą Krasińską stworzyła założenia programowe tej szkoły – szkoła miała się zająć wykształceniem góralek, a oprócz nauki koronkarstwa i robótek ręcznych miał zostać położony duży nacisk na naukę historii Polski i rachunkowości.

Stanisław Witkiewicz, ojciec Stanisława Ignacego Wyspiańskiego (Witkacego), był wybitnym malarzem i teoretykiem sztuki, przyjaźnił się z wieloma znakomitościami z kręgów kultury jak: Helena Modrzejewska, Henryk Sienkiewicz czy Bolesław Prus. Chory na gruźlicę, w 1890 roku osiadł wraz z rodziną w Zakopanem na stałe.

Dom pod Jedlami - Koziniec

Dom pod Jedlami – Koziniec

Zafascynowany kulturą góralską stworzył i wprowadził do architektury tzw. „styl zakopiański”. Według jego projektów powstały najpiękniejsze zabytki Zakopanego takie jak willa „Koliba”, „Dom pod Jedlami” zbudowany dla rodziny Pawlikowskich, drewniany kościółek w Jaszczurówce, willa „Oksza” (pierwotna nazwa „Korwinówka”), czy willa „Zofiówka”. Był autorem książki „Na przełęczy” – klasyka literatury tatrzańskiej – sławiącej walory Tatr, Zakopanego oraz „góralszczyznę”. Został Pochowany na Pęksowym Brzyzku.

Maria Witkiewiczowa – żona Stanisława Witkiewicza, matka Witkacego – absolwentka Konserwatorium Warszawskiego. Początkowo pracowała jako nauczycielka muzyki w Szkole Pracy Domowej Kobiet w Zakopanem, udzielała prywatnych lekcji muzyki i prowadziła pierwszy chór w Zakopanem. W późniejszych latach, gdy sytuacja rodzinna i finansowa skomplikowała się, zarabiała na życie prowadzeniem pensjonatów (np. willa „Nosal” na  Bystrem, czy willa „Zośka”).

Stanisław Ignacy Witkiewicz „Witkacy – malarz, pisarz, filozof, nierozerwalnie związany z Tatrami i Zakopanem. Jego matką chrzestną została Helena Modrzejewska, ojcem chrzestnym zaś Jan Krzeptowski Sabała. Studiował na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych (najpierw u Jana Stanisławskiego, następnie u Józefa Mehoffera), podczas swoich podróży po Europie poznawał najnowsze trendy w malarstwie. Nękany wyrzutami sumienia po samobójczej śmierci narzeczonej Jadwigi Janczewskiej, namówiony przez swojego przyjaciela Bronisława Malinowskiego, w 1914 roku udał się wraz z nim na wyprawę do Nowej Gwinei. Wyprawa nie wpłynęła jednak na poprawę jego nastroju, tak więc po serii nieporozumień z Malinowskim powrócił do Europy. Podczas I wojny światowej znalazł się w Rosji.  Z uwagi na swoje zapatrywania polityczne wstąpił  do carskiej armii, skąd poprzez starania rodziny, został przeniesiony do elitarnej jednostki piechoty. Brał udział w potyczkach z wrogiem, został ranny na froncie. W 1917 roku, po zwolnieniu z wojska był świadkiem rodzącej się w Moskwie rewolucji. W 1918 roku powrócił do Zakopanego. Jego pobyt zarówno w Rosji jak i w wojsku carskim stały się przeżyciem traumatycznym, mającym wpływ na psychikę i światopogląd – od tej pory bał się „Moskala” jak ognia, wpadając prawie w paniczny lęk. Był płodnym pisarzem – spod jego pióra wyszły znane powieści: „622 upadki Bunga”, „Nienasycenie”, „Pożegnanie jesieni”, oraz dramaty: „Tumor Mózgowicz”, „W małym dworku”, „Matka”, „Szewcy”, „Sonata Belzebuba”. Wiele z nich doczekało się wystawień teatralnych. Przyłączył się do grupy „formistów”,  został zwolennikiem i propagatorem „teorii czystej formy”, którą stosował zarówno w swoich dziełach literackich, jak i w malarstwie. Był wnikliwym obserwatorem charakterów ludzkich. W 1926 roku założył w Zakopanem słynną „Firmę Portretową” – jego znakomite portrety, malowane w pastelowych barwach, wydobywają najbardziej charakterystyczne cechy osobowości portretowanego. Jako znany ekscentryk, stworzył własny regulamin i cennik „Firmy”, dzieląc portrety na parę kategorii: typ A i B dla osób nieznajomych, wykonywany pod konkretne zamówienie. Z uwagi na to, że bardzo często przychodziły „paniusie”, które płacąc wymagały wyidealizowanych portretów, typ ten przez Witkacego był zwany „wylizany” i chociaż stanowił najdroższą pozycję w cenniku, nie był zbytnio ceniony przez autora. Kolejne typy to typ C, D, E – przeznaczone głownie dla przyjaciół i znajomych, wykonywane często podczas spotkań  towarzyskich.  Tutaj obowiązywała pełna dowolność i często znajdujemy na nich tajemnicze dopiski wskazujące na używki które zostały zastosowane podczas malowania portretu, stan ducha malarza, osoby obecne podczas sesji, lub panujące warunki. Te portrety, wykonywane pod wpływem chwili, odzwierciedlały prawdziwe cechy charakteru osób portretowanych uchwycone przez autora w mistrzowski sposób.  Miałam przyjemność zetknąć się  z malarstwem Witkacego podczas dwóch wystaw – pierwsza miała miejsce w Galerii na Kozińcu (w dawnej „Cyrankiewiczówce”). Wystawione zostały tylko portrety, jednak ich ilość, różnorodność, niesamowite kolory i specyficzny styl zauroczyły mnie do tego stopnia, że na zawsze stałam się ich fanką. Druga wystawa, która odbywała się w Muzeum Narodowym w Warszawie prezentowała przegląd malarstwa Witkacego, z jego pracami malarskimi i rysunkami. Stanisław Ignacy Witkiewicz był niespokojnym duchem, pośród przyjaciół znany był z chimerycznego charakteru i częstego obrażania się – do anegdot przeszły opowieści jego znajomych jak to „pan Stanisław” w wysyłanych listach, wymawiał im znajomość. Oczywiście, o tym fakcie wkrótce zapominał i wszystko wracało do normy.

Kazimierz Przerwa-Tetmajer – poeta i pisarz. Zafascynowany „góralszczyzną” wiele swoich wierszy poświęcił Tatrom. Jest autorem dwóch wspaniałych książek o Podhalu:  cyklu „Na Skalnym Podhalu”, oraz „Legendy Tatr”. Są to „lektury obowiązkowe” dla wszystkich którzy chcą lepiej poznać historię i kulturę Podhala.

"Dom pod Jedlami" - fragment ornamentu

Dom pod Jedlami – fragment ornamentu

Karol Szymanowski –  jeden z najwybitniejszych kompozytorów XX wieku. Po raz pierwszy zawitał pod Tatry w 1922, a w 1930 roku zamieszkał w Zakopanem na stałe. Zafascynowany dzikimi a tęsknymi nutami góralskiej muzyki, skomponował na ich podstawie muzykę do baletu „Harnasie”. Paryska premiera baletu, która odbyła się w 1936 roku stała się światowym sukcesem. Choreografią zajął się znany choreograf francuski Serge Lifar, on również tańczył solową partię Harnasia. Karol Szymanowski mieszkał w willi „Atma”, w której obecnie mieści się muzeum jego imienia.

Przez Zakopane przewinęło się wiele innych postaci – więcej i mniej znanych: ludzi nauki, pierwszych taterników odkrywających nowe wejścia, pisarzy, kompozytorów, malarzy. Wielu z nich, zafascynowanych pięknem przyrody przenosiło się pod Tatry na stałe. To właśnie oni pozostawili po sobie ślad, naznaczyli to miejsce swoją obecnością. Potrzeba dużo papieru i czasu, aby opisać wszystkie osoby które w dziejach Podtatrza stały się ważne dla tego regionu, które własną osobowością, oraz własną działalnością przyczyniły się do rozpropagowania „góralszczyzny”. Mam nadzieję, że wszystkie te postaci historia Zakopanego zachowa na swoich kartach.

Najciekawsze miejsca w Zakopanem, godne zwiedzenia to:

* przykłady architektury „stylu zakopiańskiego”

** „Koliba” – pierwszy dom wybudowany wg projektu Stanisława Witkiewicza. Nazwa pochodzi od prostego szałasu pasterskiego. Pierwotnie wybudowany został dla Zygmunta Gniatowskiego, ziemianina z Ukrainy, który szukał miejsca na umieszczenie swoich zbiorów etnograficznych (po jego śmierci, zostały przekazane Muzeum Tatrzańskiemu). Wielokrotnie przebudowywany dom ulegał stopniowej dewastacji (z pomieszczeń usunięto między innymi  zabytkowe piece i unikalne, drewniane podłogi). Podczas wojny stał się siedzibą Hitlerjugend, po wojnie urządzono w nim dom wypoczynkowy a następnie dom dziecka. Ostatecznie, w 1984 roku willa stała się własnością Muzeum Tatrzańskiego, które po pracochłonnym remoncie konserwacyjnym udostępniło ją zwiedzającym w roku 1993. Etnograficzne zbiory pierwszego właściciela „Koliby” – Zygmunta Gniatowskiego – wróciły na swoje miejsce.

** „Dom Pod Jedlami”na Kozińcu – jeden z najciekawszych przykładów stylu zakopiańskiego, zachowany w stanie pierwotnym. Nazwa pochodzi od jodeł, które kiedyś porastały to miejsce. Willa zbudowana na wzgórzu Koziniec, została zaprojektowana przez Stanisława Witkiewicza dla Jana Gwalberta Pawlikowskiego. Drewniana willa stojąca na wysokiej podmurówce, do której prowadzą schody ze wspaniałymi, bogato zdobionymi podcieniami, majestatycznie króluje na stromym zboczu. Willa jest własnością prywatną (pozostaje w rękach rodziny Pawlikowskich), tak więc dom można oglądać jedynie z zewnątrz. Na teren wchodzimy przez starą, drewnianą bramę. W pobliżu możemy podziwiać piękną, stylową studnię powstałą również wg projektu Stanisława Witkiewicza. We wnętrzach willi zachowały się zarówno drewniane meble, jak i pierwotna góralska ornamentyka.  „Dom Pod Jedlami” oprócz wielu zacnych przyjaciół gościł między innymi Marię Pawlikowską-Jasnorzewską (żonę Jana Pawlikowskiego), oraz jej siostrę Magdalenę Samozwaniec (z domu Kossakówny – córki Wojciecha, a wnuczki Juliusza Kossaka). Uszanujmy prywatność właścicieli, postarajmy się nie zakłócać ich intymności i odpoczynku

**drewniany kościółek w Jaszczurówce – ufundowany przez rodzinę Uznańskich, powstał wg  projektu Stanisława Witkiewicza i należy do najpiękniejszych zabytków stylu zakopiańskiego. Drewniana konstrukcja (zbudowana bez użycia gwoździ), spoczywa na granitowej podmurówce, dach pokryty jest gontami, a drewniane okna i drzwi zostały ozdobione bogatą ornamentyką i kołkowaniem. Wewnątrz możemy podziwiać piękny w swojej prostocie wystrój kościółka, wspaniały, drewniany ołtarz, oraz kolorowe witraże. Kościółek znajduje się  w Jaszczurówce, dzielnicy Zakopanego położonej przy drodze z Zakopanego na Cyrhlę (szosa prowadzi dalej do Morskiego Oka).  

** „Witkiewiczówka” – willa zbudowana dla Jana Witkiewicza (brata Stanisława Witkiewicza), wg projektu jego syna Jana Witkiewicza Koszyca. Pierwotnie w willi znajdował się pensjonat prowadzony przez siostrę Stanisława Witkiewicza – Marię. W pensjonacie tym pomieszkiwał Stanisław Witkiewicz, w niej też miała swoją siedzibę  Firma Portretowa utworzona przez Stanisława Ignacego Witkiewicza (Witkacego). Podczas II wojny światowej służyła jako Dom Pracy Twórczej Związku Historyków Sztuki, w następnych latach często zmieniała właścicieli. Obecnie znajduje się w rękach prywatnych i służy (tak jak pierwotnie) za pensjonat. „Witkiewiczówka” stanowi

Witkiewiczówka

Witkiewiczówka

kolejny przykład architektury zakopiańskiej – z drewnianą zabudową posadowioną na murowanym kamiennym fundamencie, dachem krytym gontami, arkadami, balkonami i bogato zdobionymi detalami architektonicznymi. Willa położona jest na zboczu Antałówki, a na posesję prowadzi wspaniała, drewniana brama. Miałam przyjemność przebywać parę dni w „Witkiewiczówce” chłonąc atmosferę tego miejsca. Piękne, drewniane meble, kaflowe piece i tajemniczy półmrok pomieszczeń pozostaną w pamięci na długo.

** „Oksza” – willa zaprojektowana przez Stanisława Witkiewicza, wzniesiona dla Wincentego Korwin-Kossakowskiego, pierwotnie nosiła nazwę „Korwinówka”. Obecna nazwa „Oksza” została nadana willi przez kolejnego właściciela – hrabiego Marcina Kęszyckiego. W latach dwudziestych XX wieku willa ta została przekształcona w Profilaktyczny Dom Zdrowia, następnie mieścił się w niej internat, prewentorium i dom wczasowy. W  2006 roku została wpisana do rejestru zabytków województwa małopolskiego. W 2008 roku, jako darowizna, została przekazana Muzeum Tatrzańskiemu. W 2011 roku, po remoncie, została w niej otwarta Galeria Sztuki XX wieku.

** pensjonat „Stamary”, obecnie „Grand Hotel Stamary” – został wybudowany dla znanej śpiewaczki operowej Marii Budziszewskiej, występującej na scenie pod pseudonimem Stamary (zbitka słowna pochodząca od jej imienia, oraz od imienia ojca Stanisława). Budynek został zaprojektowany przez młodego architekta Eugeniusza Wesołowskiego, który w Zakopanem zetknął się zarówno ze Stanisławem Witkiewiczem, jak i propagowanym przez niego stylem zakopiańskim. Pod jego wrażeniem (traktując styl zakopiański jako styl narodowy), postanowił zastosować go w budownictwie murowanym. Pensjonat został ukończony w 1905 roku, a ciekawostką stała się pomoc braci Albertynów z Kalatówek przy jego budowie. „Stamary” był najnowocześniejszym i najbardziej prestiżowym budynkiem w tamtym okresie – posiadał 35 pokoi gościnnych, jadalnię i recepcję, większość pokoi posiadała balkony, wentylację, oraz uchylne okna. Pensjonat otaczał rozległy, dobrze utrzymany ogród. Organizowane były koncerty (między innymi Karola Szymanowskiego i samej właścicielki) i wieczorki teatralno-taneczne, tutaj gościli między innymi: Ignacy Paderewski,  Wojciech Kossak, Ignacy Daszyński, Józef Konrad-Korzeniowski, czy Józef Piłsudski. W 1910 roku została otwarta kawiarnia ogrodowa, a w 1912 roku w budynku zostało zainstalowane oświetlenie elektryczne zasilane z prywatnej elektrowni o napędzie spalinowym. Maria Budziszewska była również społeczniczką prowadzącą działalność charytatywną – prowadziła kuchnię dla bezrobotnych, wspierała finansowo Towarzystwo Uniwersytetu Robotniczego, oraz pismo „Echo”. Dzięki niej, powstało w 1912 roku Gremium Właścicieli Pensjonatów, Hoteli oraz Restauracyj w Zakopanem. W 1914 roku w pensjonacie utworzono punkt zborny dla kandydatów do Zakopiańskiej Kompanii Srzelców. Dalsza historia tego miejsca jest barwna, burzliwa, a jednocześnie smutna – ukazuje zawiść, małostkowość i podłość ludzką jaka otaczała w późniejszych latach Marię Budziszewską – kobietę silną, która pomimo piętrzących się problemów nie poddała się, za wszelką cenę starając się bronić swojej własności. Smutniejsze jest jednak to, że ówczesne władze Zakopanego przyczyniły się w dużym stopniu do systematycznego niszczenia tego miejsca i upodlenia jego właścicielki. Dalsze losy pensjonatu „Stamary’ przedstawię w skrócie:  pensjonat po wybuchu I wojny światowej popada w kłopoty finansowe, właścicielce udaje się jednak przeprowadzić jego przebudowę (powstałe w ten sposób pomieszczenia zostają podarowane Legionistom).  Z uwagi na sympatie socjalistyczne, Maria Budziszewska staje się osoba szykanowaną w środowisku zakopiańskim i zostaje zmuszona do przekazania budynków w dzierżawę. Następnie pensjonat zostaje zarekwirowany dla wojska austriackiego. Kolejne lata nie owocują zmianą sytuacji na lepsze – wiele osób czyha na majątek Budziszewskiej, na właścicielkę i jej pensjonat nakładane są wciąż nowe restrykcje. Kuriozum może stanowić fakt, że zakopiańskie władze międzywojenne postanawiają pensjonat zamienić na więzienie, jednak dzięki wstawiennictwu władz wyższych udaje się uchronić budynek przed kompletną dewastacją  i przekazać go Klubowi Towarzystwa Tatrzańskiego jako siedzibę. To jednak nie koniec problemów – w niedługim czasie, pozostawiając właścicielce tylko 2 pokoje,  pensjonat zostaje przekazany w użytkowanie Funduszowi Klimatycznemu. Budziszewska borykając się z kolejnymi problemami finansowymi zaciąga nowe kredyty, a zła koniunktura w turystyce i gminne władze przyśpieszają nieuniknioną katastrofę. W 1929 roku państwo przejmuje majątek Marii Budziszewskiej, zarząd miejski wykupuje pensjonat, a w krótkim czasie jego nowym właścicielem zostaje dr. Bahr, który w 1935 roku odstępujeł budynek Bankowi Gospodarstwa Krajowego. Byłej właścicielce przyznano jeden pokój w użytkowanie wieczyste, obowiązuje jednak zakaz rozmów z personelem. Po wybuchu II wojny światowej budynek zajmują żołnierze Wehrmachtu. Maria Budziszewska  umiera  samotnie w 1942 roku, zostaje pochowana na nowym cmentarzu – jej grób nie zachował się. Z początkiem okupacji w pensjonacie przeprowadzano szkolenia Ukraińców, którzy mieli zostać wcieleni do korpusu SS-Galizien i walczyć dla chwały Hitlera. Budynek staje się siedzibą komendantury wojskowej oraz żandarmerii wojskowej. Po zakończeniu wojny Bank Gospodarstwa Krajowego, jako dotychczasowy właściciel, otwiera w budynku dom wczasowy. Od 1984 roku, jako dom wczasowy „Przodownik”,jest administrowany przez Fundusz Wczasów Pracowniczych. W tym samym roku przeprowadzono jego remont. W 1957 roku pensjonat zmienia nazwę na „Podhale” (w dalszym ciągu pozostaje domem wczasowym FWP). W kolejnym roku pensjonat traci sporą część swojego ogrodu, a w 1960 roku na pozostałej jego części zostaje pobudowany dom wypoczynkowy „Kolejarz”. W 2002 roku FWP z uwagi na złą sytuację finansową Funduszu sprzedaje pensjonat. Gruntownie odremontowany budynek zostaje oddany do użytkowania w 2006 roku. Przywrócono mu nie tylko jego pierwotny wygląd, lecz również nazwę i prestiż. Obecnie jako Grand Hotel Stamary prezentuje dumnie swoją odnowiona fasadę, oraz wspaniałe wnętrza. (Na podstawie informacji ze strony Grand Hotel Stamary).

* Dom Turysty PTTK – powstał w 1958 roku wg projektu dwóch architektów Zbigniewa Kupca i Tadeusza Brzozy (profesorów Politechniki Wrocławskiej). Jest on przykładem stylu nowo-zakopiańskiego (bryła czterościanu z dziedzińcem wewnętrznym). Pokryty gontami dach jest największym powierzchniowo dachem tego typu w Europie (6.000 metrów kwadratowych).

* Muzeum Tatrzańskie – zapozna nas z historią i kulturą Podhala

* Dworzec Tatrzański – wzniesiony wg projektu Karola Zaremby. W budynku mieściły się biura Towarzystwa Tatrzańskiego, Koło Przewodników Tatrzańskich, TOPR , biblioteka, czytelnia oraz sala z fortepianem służąca organizacjom koncertów, spektakli teatralnych, odczytów i zabaw. Koncertował w niej miedzy innymi Ignacy Jan Paderewski, występowała Helena Modrzejewska, swoje wiersze czytał Henryk Sienkiewicz. Tu odbywały się również charytatywne bale Towarzystwa Tatrzańskiego. Podczas jednego z balów drewniany budynek spłonął w  od pożaru spowodowanego przez lampę naftową (1900 rok). Odbudowa Dworca wg  projektu Wendelina Berinera zakończyła się w roku 1903, w 1929 roku budynek został rozbudowany wg projektu Bohdana Tretera. Obecnie jest własnością PTTK.

* stary, drewniany kościółek przy ulicy Kościeliskiej – pierwsza zakopiańska parafia i przystań ks. Stolarczyka

* stary cmentarz na „Pęksowym Brzyzku” usytuowany przy starym kościółku na ul. Kościeliskiej. To tutaj znajdują się groby znanych, zasłużonych dla Zakopanego osób

* nowy, murowany kościół na Krupówkach – z bocznymi ołtarzami projektowanymi przez Stanisława Witkiewicza

* ulica Kościeliska – najstarsza ulica Zakopanego, ze swoimi zabudowaniami góralskimi jest pięknym przykładem starego budownictwa regionalnego. To tutaj właśnie znajdowały się zagrody najbardziej znanych rodów góralskich, tutaj został zbudowany pierwszy, drewniany kościółek, oraz willa „Koliba”

* sanktuarium na Krzeptówkach – z przepięknymi drewnianymi dekoracjami wewnątrz

* nowy cmentarz przy ul. Nowotarskiej – to największa nekropolia ofiar gór i ludzi Tatr. Tutaj miejsce spoczynku znaleźli między innymi: góral, przewodnik i legendarny ratownik Klimek Bachleda, wspaniały taternik Mieczysław Świerz, taterniczki siostry Lida i Marzena Skotnicówny, które odpadły podczas wspinaczki na Zamarzłą Turnię, Olga Małkowska – współtwórczyni polskiego skautingu, gawędziarz i pisarz ludowy Stanisław Krzeptowski, Bartuś Obrochta –  genialny góralski muzyk, Jóżef Uznański – legendarny przewodnik, ratownik i kurier zakopiański.

* Kuźnice – z odremontowanym dworem i pozostałościami zabudowań

* Krokiew – skocznie narciarskie

* muzea – Jana Kasprowicza na Harendzie, Karola Szymanowskiego – willa „Atma”, Kornela Makuszyńskiego – willa „Opolanka”.

fragment pomnika Kornela Makuszyńskiego - wszyscy kochamy Koziołka Matołka

fragment pomnika Kornela Makuszyńskiego – wszyscy kochamy Koziołka Matołka

Tatrzańskie szlaki zaczynamy zwiedzać od Tatr zachodnich:

* dolina Chochołowska – jest najdłuższą naszą doliną (10 km), leżącą w zachodniej części Tatr (skręt z szosy Zakopane – Chochołów). Jest tłumnie odwiedzana przez turystów, a samochód możemy pozostawić na parkingu na początku doliny. Dalej udajemy się pieszo, rowerem (możemy go wypożyczyć), lub podjeżdżamy kawałek (do końca asfaltowej drogi) furką konną -„tramwajem”. Chochołowska, dzięki swoim rozmiarom stała się największym ośrodkiem pasterstwa pod Tatrami. Tutaj wydobywano rudy żelaza, które początkowo również przetapiano na miejscu (stąd np. nazwa Huciska). W 1932 roku na polanie Chochołowskiej zostało oddane do użytku schronisko. Jest to największe schronisko po naszej stronie Tatr. Podczas II wojny światowej szałasy pasterskie stawały się bardzo często miejscem schronienia dla partyzantów polskich i radzieckich. W 1945 roku, podczas walk z partyzantami, Niemcy spalili schronisko wraz z okolicznymi szałasami. Po zakończeniu wojny, schronisko zostało odbudowane i oddane ponownie do użytkowania w 1953 roku. W 1983 roku w schronisku odbyło się potajemne spotkanie papieża Jana Pawła II z Lechem Wałęsą. Spotkanie to upamiętnia tablica umieszczona przy wejściu do schroniska. Schronisko w dolinie Chochołowskiej może służyć za idealną bazę do wypadów w Tatry Zachodnie. Hala wygląda uroczo wczesną wiosną, gdy tysiące rozkwitających krokusów maluje ją w fioletowe barwy. Nie dochodząc do schroniska, po prawej stronie szlaku, na wzniesieniu widzimy drewnianą kapliczkę. To przy niej kręcono niektóre sceny „Janosika”. Na hali Chochołowskiej kręcono również wspaniałą scenę kuligu do „Potopu”. Wszyscy zapewne pamiętamy te wspaniałe sanie, uśmiechniętą Oleńkę i szczęśliwego pana Andrzeja. Ach, to była sanna:)

* dolina Kościeliska – posuwając się w stronę Zakopanego, docieramy szosą do Kir – tutaj możemy pozostawić samochód na parkingu i udać się dalej pieszo. Dolina Kościeliska jest jedną z najpiękniejszych dolin tatrzańskich. Długa na 9km, z pięknymi, stromymi szczytami po obu stronach szlaku, unikalną przyrodą (możemy podziwiać szarotki), oraz szumem płynącego jej dnem Kościeliskiego potoku, jest idealnym miejscem rodzinnych wypraw. W przeszłości związana była z górnictwem i przemysłem hutniczym – wydobywano tutaj srebro, miedź i rudy żelaza, w Starych Kościeliskach mieściły się chaty robotników, kuźnia, gospoda i kościółek (pozostałością po górnictwie na tym obszarze jest kapliczka stojąca przy drodze). Przez dolinę Kościeliską prowadził szlak na Słowację, tutaj też grasowali zbójnicy, napadając na przejezdnych kupców. W drodze do schroniska mijamy dojścia do jaskiń – Mroźnej, Smoczej Jamy, Raptawickiej oraz Mylnej. Wszystkie zostały udostępnione do zwiedzania. Nieopodal znajduje się wejście do Wąwozu Kraków. Dolina Kościeliska kończy się halą Ornak, tutaj możemy odpocząć i posilić się. Skręcając przed schroniskiem w lewo, krótkim spacerkiem dojdziemy do uroczego Starosmreczańskiego stawu.

* „Droga pod Reglami” – prowadzi nas od skoczni pod Krokwią do wylotu doliny Strążyskiej. To tutaj znajdują się początki szlaków do najpopularniejszych „spacerowych” dolinek. Szlaki te nie wymagają wysiłku przy podejściu i stanowią świetną propozycją miłych spacerów.

** dolina Strążyska – wejście do doliny znajduje się na końcu ulicy Strążyskiej. Tutaj możemy zostawić samochód. Dolina ma 3 km długości i kończy się masywną ścianą Giewontu, oraz wodospadem Siklawica. Płynący dnem doliny potok Strążyski tworzy liczne, malownicze kaskady. Idąc w głąb doliny mijamy po drodze leśniczówkę na polanie Młyniska, kapliczkę Maryi z dzieciątkiem – zawieszoną po prawej stronie na skale nad potokiem, oraz „skałę Jelinka” z pamiątkową tablicą. Przechodząc przez kolejne, drewniane mostki dochodzimy do schroniska, skąd rozciąga się wspaniały widok na Giewont. W schronisku polecam wspaniałe ciasto domowe, zawsze pyszne:) Na prawo od schroniska odbiega szlak na Giewont, skręcając za schroniskiem w prawo możemy przejść „Drogą nad Reglami” do schroniska na Kalatówkach.

Dolina Strążyska

Dolina Strążyska

** kolejne dolinki to: dolina „Ku Dziurze” która kończy się jaskinią („dziurą”), oraz dolina „Białego” (nazwa pochodzi od nazwy „Białego potoku” płynącego tą dolinką. Są to krótkie dolinki, łatwo dostępne spacerowiczom. Wejścia do nich położone są na „Drodze pod Reglami”.

* szlaki dostępne z Kuźnic:

Hala Kalatówki– mijamy dolną stację kolejki linowej na Kasprowy i skręcamy w prawo na kamienistą drogę wiodącą na Kalatówki. Po drodze, po lewej stronie mijamy pustelnię brata Alberta, dzisiaj niewielki klasztor sióstr Albertynek. Brat Albert – Adam Chmielowski, urodzony w 1845 roku, powstaniec styczniowy, malarz, założyciel zakonu sióstr Albertynek i braci Albertynów był jedną z ciekawszych postaci tamtego okresu. Wcześnie osierocony przez rodziców, po otrzymaniu stypendium rządowego w 1855 roku rozpoczął naukę w petersburskiej Szkole Kadetów. Po przeprowadzce do Warszawy, w 1861 roku podjął studia w Instytucie Politechnicznym i Rolniczo-Leśnym w Puławach. Jako osiemnastolatek, w 1863 roku przyłączył się do powstania styczniowego (walczył w oddziałach Frankowskiego i Langiewicza). Wzięty przez Austriaków do niewoli, uciekł z więzienia w Ołomuńcu (Olomouc) i ponownie przyłączył do powstańców. Uczestniczył w szeregu bitew, został ciężko ranny w nogę, którą musiano amputować. Przed zesłaniem w głąb Rosji uchroniła go interwencja rodziny. Po emigracji z Polski, udał się do Paryża. Tu, dzięki wsparciu Komitetu Polsko-Francuskiego przeszedł dalszą rekonwalescencję. Powrócił do Warszawy po ogłoszeniu amnestii, w roku 1865. Podjął naukę malarstwa, którą kontynuował również w Paryżu i Monachium – stał się cenionym malarzem, jego prace, zdobywały uznanie i nabywców. W 1884 roku na stałe osiadł w Krakowie, gdzie stał się częścią krakowskiej bohemy, włączając się czynnie w życie towarzyskie. Do grona swoich przyjaciół zaliczał między innymi: Helenę Modrzejewską, Józefa Chełmońskiego, Maksymiliana Gierymskiego, czy Henryka Sienkiewicza. W tym to okresie, nastąpił w życiu Chmielowskiego istotny przełom – poruszony biedą jaką spotkał wśród mieszkańców krakowskiego Kazimierza, ich nędzą i ubóstwem, namalował najważniejszy obraz swojego życia „Ecce Homo” (obraz wystawiony jest w kaplicy sióstr Albertynek „Ecce Homo” w Krakowie). W 1887 roku przyjął habit zakonu franciszkanów i zaczął zajmować się biednymi. W drodze na Kalatówki, w samotni brata Alberta, oprócz części dostępnej jedynie siostrom Albertynkom, możemy obejrzeć chatę-samotnię w której przebywał i modlił się brat Albert, oraz mały kośiółek w którym odprawiane są nabożeństwa. Po wyjściu z samotni, po drugiej stronie drogi znajduje się szlak, który doprowadzi nas wyżej, do klasztoru braci Albertynów.

Hala Kalatówki

Hala Kalatówki

Skręcając po wyjściu z samotni brata Alberta w lewo, dochodzimy drogą do hali Kalatówki – tutaj możemy odpocząć w Hotelu Kalatówki. Na dole znajduje się bar, z pięknym żyrandolem z postaciami kozic:)

Idąc dalej szlakiem, pnąc się stromym kamienistym szlakiem, dochodzimy do Hali Kondratowej. Zwróćmy uwagę na głaz, znajdujący się po lewej stronie schroniska. Jest on pozostałością lawiny, która zeszła ze zboczy Giewontu. Głaz, szczęśliwie zatrzymał się w niewielkiej odległości od drewnianej ściany schroniska. W porze wiosennej uważajmy na niedźwiedzie, wcześnie obudzone z zimowego snu. Potrafią tutaj grasować, zwabione smakowitym zapachem turystycznych pozostałości z pobliskiego kosza na śmieci. W sytuacjach zagrożenia, stosujmy się do poleceń obsługi schroniska i nie wylegajmy gremialnie aby oglądać „piękne, puchate misie”. To naprawdę może być groźne. Z Kondratowej wchodzimy na Giewont, możemy również poprzez Kopy Kondrackie przejść do Kasprowego

* w Kuźnicach znajduje się dolna stacja kolejki linowej na Kasprowy Wierch. Przesiadka następuje na Myślenickich Turniach. Na „Kasprowym”, znajduje się Obserwatorium Meteorologiczne, obok w „Pizzy Hut” możemy napić się czegoś ciepłego. Pierwsze wagoniki kolejki dowiozły turystów na Kasprowy w 1936 roku, a w 2008 roku kolej została zmodernizowana (między innymi zmieniono wagoniki na pojemniejsze i bardziej nowoczesne). Wjeżdżając na Kasprowy i podziwiając piękną panoramę Tatr mijamy po prawej stronie mijamy samotnię brata Alberta, wraz z położonym nieco wyżej niewielkim klasztorem braci Albertynów. Po prawej stronie mijamy również schronisko-hotel na Kalatówkach i schronisko na Kondratowej u podnóża Giewontu. Na Kasprowy możemy również podejść na piechotę kierując się szlakiem z Kuźnic na Myślenickie Turnie. Na Kasprowym rozchodzą się szlaki na: Gąsienicową, Świnicę (a następnie najwyższe polskie szczyty), oraz Czuby Goryczkowe (z możliwością zejścia na Kondratową, lub wejścia na Giewont). Kasprowy jest również wspaniałym miejsce dla narciarzy, z możliwością zjazdów na halę Goryczkową lub  Gąsienicową. Z Kasprowym wiąże się również ciekawe wydarzenie z czasów II wojny światowej – Józef Uznański, ratownik tatrzański, instruktor narciarski i kurier dostał polecenie przedostania się na Węgry. Chcąc ułatwić sobie zadanie i oszczędzić sił udał się kolejką na Kasprowy. Z przerażeniem zauważył, że na górze czekają na niego Niemcy. Nie namyślając się długo, przypiął narty, otworzył drzwi kolejki, wyskoczył do źlebu pod stacją i śmignął na dół umykając w ten sposób zdumionym hitlerowcom. Ile w tym prawdy? No cóż, różnie się o tym mówi – jedni zaklinają się, że jest to historia prawdziwa, inni, że takie sobie bajanie.  Ja jednak w to wierzę, bo wpisuje się wspaniale w ogólną „legendę Tatr”. Józef Uznański do późnych lat zachował zdrowie i sprawność fizyczną, jego prostą sylwetkę można było czasami wyłowić na Bystrem, gdzie mieszkał. Zmarł w 2012 roku,  został pochowany na nowym cmentarzu.

skręcając w lewo w Kuźnicach (przechodzimy potok Bystra), dochodzimy do dwóch szlaków wiodących na Halę Gąsienicową – pierwszy prowadzi przez dolinę Jaworzyny, idąc dalej prosto wchodzimy na szlak przez Boczań i Karczmisko (po drodze mijamy odbicie na Nosal, a idąc dalej, po lewej stronie poniżej, mijamy Halę Olczyską z  Kopieńcem). Oba, dosyć strome podejścia. łączą się na przełęczy Wielkiej Kopy Królowej, stąd roztacza się piękna panorama Wysokich Tatr. Schodząc z Karczmiska do schroniska na hali Gąsienicowej (tzw. „Murowańca”), po prawej stronie mijamy Centralny Ośrodek Szkolenia PZA „Betlejemkę” (dawne schronisko Bustryckich). Tutaj, swoje pierwsze szlify zdobywało wielu znanych alpinistów polskich. Do hali Gąsienicowej dochodzą jeszcze dwa inne szlaki – pierwszy jest zejściem z Kasprowego Wierchy, drugi rozpoczyna się w Brzezinach (za Cyrhlą) i prowadzi nas przez Suchą Wodę prosto do Murowańca. Po odpoczynku w Murowańcu, możemy zrobić wycieczkę do Czarnego Stawu Gąsienicowego. Idąc tym szlakiem, po lewej stronie widzimy miejsce śmierci kompozytora i muzyka – Mieczysława Karłowicza, który zginął tragicznie, zmieciony ze stoków Małego Kościelca przez lawinę śnieżną w roku  1909 . Poniżej szlaku, w miejscu śmierci Karłowicza umieszczono pamiątkową tablicę. Dochodzimy do Czarnego Stawu Gąsienicowego – lewą stroną jeziora prowadzą nas szlaki w wyższe partie Tatr (dla turystów bardziej zaawansowanych) – Zawrat, Granaty, Orlą Perć. Idąc w lewą stronę wchodzimy na przełęcz Karb (pomiędzy Małym Kościelcem a Kościelcem), z której idąc dalej dochodzimy do Kościelca (szlak trudny), lub schodzimy na drugą stronę przełęczy do Czerwonych Stawków, a następnie dochodzimy do schroniska na Gąsienicowej.

* Cyrhla Toporowa – jadąc z Zakopanego przez Jaszczurówkę, po paru dalszych kilometrach krętej szosy dojeżdżamy do Toporowej Cyrhli. Stąd szlak przez las prowadzi nas na Halę Kopieńcową, na Kopieniec, oraz Halę Olczyską

Rusinowa Polanaszlak rozpoczyna się na szosie z Zakopanego (przez Cyrhlę) do Morskiego Oka. Tutaj też możemy pozostawić samochód (brak parkingu). Z tej rozległej polany roztacza się przepiękna panorama Tatr. Stąd można dojść na szczyt Gęsia Szyja, jak również krótkim spacerkiem dotrzeć do symbolicznego cmentarzyka ofiar gór oraz Sanktuarium Matki Bożej Królowej Tatr (kościółka prowadzonego przez dominikanów)

Morskie Oko – wybierając się do Morskiego Oka pamiętajmy, że czeka nas 9 km spacer (szosą w jedną stronę). Samochód zostawiamy na parkingu na Palenicy (1 km za Łysą Polaną, z której możemy przejechać na Słowację). Dalej udajemy się pieszo, lub korzystamy z „tramwaju”, wieloosobowego wozu góralskiego ciągniętego przez konie.  Nie jest to najwygodniejszy środek lokomocji, ponieważ górale ładując turystów „do oporu” nie zapewniają im komfortu:) Przeładowane wozy, ciężkie warunki i pośpiech są częstymi przyczynami padania koni na tej drodze. Dlatego, jeśli tylko możemy, korzystajmy z własnych nóg jako środka transportu. Droga do Morskiego Oka jest jednym z najbardziej popularnych szlaków, więc codziennie przemierzana jest przez setki turystów. Trudno się zatem dziwić, że czasami zdarza się, że nie można znaleźć sposobności na mały „skok w las”. Do anegdoty przeszła również opowieść, jak to posapujący ze niecierpliwienia niedźwiedź przestępując z łapy na łapę, nie mógł się przedrzeć na drugą stronę szosy, przez ciągły  strumień turystów.  Po ok. godzinie, dochodzimy do wodospadu Wodogrzmoty Mickiewicza, a skręcając za mostkiem w prawo wchodzimy na szlak wiodący doliną Roztoki do doliny Pięciu Stawów (schronisko). Skręcając za mostkiem w lewo, schodzimy doliną Roztoki do schroniska w Roztoce. Po 9 km dalszej drogi szosą, dochodzimy do starego parkingu na Włosienicy, tutaj w latach 60-tych, 70-tych a nawet  80-tych można było dojechać zarówno samochodem, jak i autobusem. Stąd czeka nas jeszcze ok. 1,5 km spaceru do schroniska nad Morskim Okiem. Nie dochodząc do schroniska, po prawej stronie mijamy szlak przez Świstówkę  do Pięciu Stawów. Dochodzimy do schroniska nad Morskim Okiem, skąd roztacza się wspaniała panorama Tatr (między innymi z Mięguszowieckim Szczytem i Mnichem)Szlak z prawej strony stawu prowadzi nas między innymi do Dolinki za Mnichem, Wrót Chałubińskiego i Szpiglasowej Przełęczy (stąd możemy zejść do doliny Pięciu Stawów). Szlak biegnący z lewej strony wiedzie nas do położonego wyżej Czarnego Stawu, oraz na Rysy.

"Bąkowa Zochylina" - kapela góralska

„Bąkowa Zochylina” – kapela góralska

Tradycje regionalne, gwara, muzyka, rzemiosło…. Podtatrze kultywuje swoje tradycje regionalne – wszystko to, co jest dziedzictwem tego rejonu. W dalszym ciągu zachowała się śpiewna gwara góralska, piękne stroje ludowe i zwyczaje (bajania, śluby i wesela). W karczmach grają kapele góralskie, stąd pochodzą również dobrze znane zespoły, kultywujące tradycje muzyki góralskiej i czerpiące z niej natchnienie, takie jak „Krywań”, „Trebunie Tutki”, czy „Zakopower”. Wielu turystów przyjeżdżających pod Tatry kupuje zarówno wyroby z wełny i ze skóry , jak i pamiątki. Stragany na Krupówkach (znikające w szybkim tempie), czy bazar pod Gubałówka są świetnym miejscem na zaopatrzenie się w kapcie skórzane, kożuchy i kurtki skórzane, ciepłe, wełniane wyroby, czy drewniane pamiątki. Pamiętajmy jednak, że górale, korzystając z nieświadomości turystów, często sprzedają „oscypki” z mleka krowiego zamiast owczego, lub dodają watę do owczej wełny. Uważajmy również na pamiątki góralskie, które nierzadko pochodzą z Chin:) Pomimo wielu przyjezdnych, którzy osiedlili się w Zakopanem na stałe, góralskie tradycje powinny być kultywowane, to one są solą tej ziemi i na nich w dużej mierze opiera się atrakcyjność tego regionu.

Było, minęło…. w moim sentymentalnym Zakopanem wiele jest wspomnień, po których w dzisiejszym Zakopanem nie ma śladu. Miejsca te dla włodarzy miasta stanowiły przeszkodę, która z tych czy innych względów została wyeliminowana. W minionym okresie były wizytówkami miasta, tłumnie odwiedzanymi przez turystów, dzisiaj, pozostają tylko wspomnieniem.

* „Coctail Bar” – drewniany budynek stojący przy Kurpówkach (obecnie w tym miejscu mieści się ogródek grillowy hotelu „Litwor”).  W latach 1905-1929 mieściła się tutaj popularna restauracja Stanisława Karpowicza „Przełęcz”, wielu sławnych bywalców Zakopanego przychodziło do „Karpia”. W latach 60-tych/90-tych XX wieku mieścił się tutaj słynny „Coctail Bar”. Przed wejściem trzeba było odstać swoje w długiej kolejce, „złapać” zwlniający się stolik wewnątrz baru lub w pobliskim ogródku i już można było pałaszować wspaniałe lody: „Ambrozję”, „Afrykańskie”, czy „Czarno-białe”. Zresztą, wybór lodów, deserów i ciast był oszałamiający i każdy znalazł cos dla siebie. Niestety, w 1999 roku, kawiarnie rozebrano:(

* karczma „Redykołka” – u zbiegu Krupówek i Kościeliskiej. Wspaniała, regionalna kuchnia, stylowe wnętrze, sympatyczna obsługa. Dzisiaj w tym miejscu zieje dziura przejścia podziemnego pod ul. Kościeliską:)))

* kawiarnia „Kmicic” – legendarna kawiarnia/restauracja, jeden z najmodniejszych lokali lat 60-tych, 70-tych i 80-tych. Piękna, drewniana karczma zbudowana na tyłach parku miejskiego (obecnie – parking hotelu „Litwor”). „…..Porwali te panny prosto od Kmicica…” – to o tym miejscu śpiewają Skaldowie w piosence „Z kopyta kulig rwie”. I chociaż miejscowi wspominają ten lokal jako miejsce „podrywu i picia”, to mnie kojarzy się raczej z sympatyczną atmosferą popołudniowej kawy pitej w miłym młodzieżowym towarzystwie.

* kawiarnia hotelu „Giewont” – elegancka kawiarnia, ze znakomitą kawą i tortami (np.: wiedeński – pychotka!). Tutaj wpadała na kawę śmietanka towarzyska – znani aktorzy, pisarze. Obecnie, podobno hotel nie nadaje się do użytku ze względów technicznych. Najprawdopodobniej zostanie sprzedany i zburzony!

* restauracja „Poraj” – znana z regionalnego jadła (smażonych rydzów, kanapek z bryndzą, śledzika), dzisiaj podupadła, zapomniana, serwująca pizzę i kurczaki.

* restauracja „Wierchy” – znana z dancingów, a w kolejnych latach dyskotek. Tutaj przychodziło się potańczyć:)

* restauracja „Jędruś” – z legendarnymi dancingami. To tutaj szalało się na parkiecie.

* dom wczasowy „Łączności” na Cyrhli – z piękną, drewnianą bramą, wspaniałymi rzeźbionymi ławami,  rzeźbionymi żyrandolami z postaciami zbójników w świetlicy, pięknie opisaną i wspaniale ilustrowaną „Sabałową bajką” wiszącą w ozdobnej ramie przy wejściu do budynku. Ze wspomnieniem pysznych ciast i ciastek w przyległej kawiarence. To wszystko przestało istnieć. Obecnie, w tym cichym i spokojnym miejscu wyrósł wielki hotel. Z pewnością przyniesie nowe miejsca pracy dla górali. Czy jednak wkomponował się odpowiednio w spokojną i senną atmosferę góralskich domów stojących opodal? Raczej wątpię – dla mnie to ogromny dysonans, który nie powinien mieć miejsca.  

„Byli chłopcy byli, ale sie mineli. I my się miniemy po malućkiej kwili” to słowa przypisywane Janowi Krzeptowskiemu Sabale. Były one wspomnieniem  starych, lepszych czasów, wspomnieniem ludzi, którzy już dawno odeszli. To samo można powiedzieć, o Podhalu. Tatry były, są i będą – mam nadzieję, że nie zostaną zadeptane przez tłumy turystów co roku przybywających pod Tatry, nie znikną pod stertami śmieci, puszek po piwie i plastikowych butelek. Zakopane jednak zmienia się bezustannie – i chociaż tłumy spacerujące po Krupówkach nie zmieniły się od dziesięcioleci, zmienił się sam charakter tego miejsca. To prawda, że miasto się modernizuje, ale czy idzie w dobrym kierunku? W ciągu ostatnich dwudziestu paru lat, modernizacji uległy hotele i kwatery gościnne. W latach 60-tych, 70-tych, a nawet w latach 80-tych wystarczało wynajęcie pokoju. Toaletę zastępowała stojąca w pokoju  miednica, dzbanek z wodą i wiadro na nieczystości. Gospodarze traktowali przyjezdnych jak mile oczekiwanych gości i chętnie dostarczali mleko z porannego udoju krów. Przyjezdne dzieci traktowane były jako swoje i często oprócz zabawy z dziećmi gospodarzy, przyłączały się do zbierania siana z pola, zwożenia siana wozem drabiniastym, zbioru grzybów czy malin w okolicznych lasach. I chociaż warunki pobytu z pewnością nie dorównywały obecnym, panowała miła, przyjacielska atmosfera.

Kościół w Bukowinie - góralski ślub.

Kościół w Bukowinie – góralski ślub.

Standardy się zmieniły – nie wyobrażamy sobie obecnie pokoju bez łazienki, śniadań, a nawet pełnego wyżywienia. Staliśmy się wygodni, bardziej wymagający. Turyści znają swoje prawa i je egzekwują – i to dobrze. Jednak dla mnie coś ulotnego z dawnej atmosfery Zakopanego odeszło bezpowrotnie w przeszłość.  Zakopane straciło swój specyficzny urok. Coraz więcej komercji, pazerności, byle-jakości wkradło się  w ciągu ostatnich lat do życia Zakopanego. Na Krupówkach eleganckie sklepy zastąpiły dotychczasowe, mniej ekskluzywne; zapach spalonego grilla dociera z knajp; barki szybkiej obsługi, Pizze Hut, McDonald’sy zastąpiły dobre, przytulne restauracje. Byle jakie, chińskie pamiątki wyparły Cepeliowskie rękodzieło. I chociaż sezon turystyczny pod Tatrami trwa prawie cały rok, często spotykamy się z arogancją („nie chceta, nie przyjeżdżajta”), a przyjezdni na każdym kroku skubani są z dudków jak „bażanty”. Zła infrastruktura, dziurawe drogi i chodniki, mała ilość autobusów, śmierdzący smog nad centrum Zakopanego – to wszystko sprawia, że „starzy” turyści, znający dawniej to miejsce, uciekają z Zakopanego, szukając bardziej gościnnych stron.

No cóż, szkoda….                                   

                      

                                                          SABAŁOWA BAJKA

„……Prosem piknie wasych miłości, raz seł chłop ze świdrem i rąbanicą do Nowego Targu na siacie. Jakoś za Poroninem stowarzysyła się z nim stara baba. Chłop, że był mądry gazda, poznał Śmierć i zara myśli, jako się jej pozbyć. Wzion wreście wiercić dziurę do wirby, wiercił, póki nie wywiercił, a potem w nią zagląda.

Cego patrzys? – pyta Śmierć.

– Chces uznać, to sama zaźrzyj. Zaźrzała śmierć do dziury, nie widzi nic – a bez ten czas ociosał se chłop rąbanicą bukowy kołek.

– Nie widzę nic – powiada Śmierć.

– Wleź całkiem, to obacys.

Ledwie Śmierć wlazła całkiem, zatkał ci ją chłop – prosem piknie – bukowym kołkiem, przybił kołek obuchem i poseł.

Az tu rok po roku idzie, chłop zyje i zyje; ludziska przestali umierać; zajaziło się od nich w Zakopanem, w Białym Dunajcu, w Chochołowie, wsędy, ze cłek koło cłeka stał, jako smereki stojom w borze. Chłopisko się zestarzało, bieda pocena go gnieść, robić już nie mogło. Naprzykrzyło mu się w ostatku zyć, poseł i odetkał Śmierć z wirby. Jak Śmierć – prosem piknie – skocy, jak weźmie kosić – w Zakopanem, w Białym Dunajcu, w Kościeliskach, w Chochołowie, to tyla się luda wykopyrtło, ze i chować gdzie nie było.   Przychodzi wreszcie Śmierć do jednej gaździny wdowy – siedmioro sierot u niej – i biere ją. A tu dzieci, kiej nie zacnom lamentować:

– Nie bier matki, nie bier matki!

Zlutowała się Śmierć nad dziećmi, idzie do Pana Boga i powiada:

– Panie Boze, jakoze mnie matkę brać, kiej dzieci tak prosom, tak lamentujom, aze mi się luto stało.

A Pan Bóg powiada tak:

– Ja w tych rzeczach nie gazda, jeno Pan Jezus gazda. Idźze do pana Jezusa, niech ci ta powie, jako ma być.

Przychodzi Śmierć do Pana Jezusa i powieda:

– Panie Jezu, jakoze mnie gaździnę brać? – siedmioro sierot w chałupie – tak prosom, tak lamentujom, aze mi się luto stało.

A Pan Jezus prask Śmierć w pysk:

– Chybaj do morza, przynieś skałkę!

Skocyła Śmierć do morza, na samiusieńkie dno, przyniosła skałkę kwardom, okrągluchnom jako bochenek chleba, a Pan Jezus do niej:

– Gryź!

Gryzie Śmierć, gryzie – zębiska ją bolom; zgryzła wreście calusieńkom skałkę – i patrzy: aż w środku chrobocek maluśki siedzi.

A Pan Jezus prask Śmierć w pysk:

– Widzis, powieda: to ja i o tym maluśkim chrobocku na dnie morza wiem i pamiętam; a ty myślis, że ja o sierotach nie będę pamiętał? Chybaj, bier matkę!……..”

_______

 „Sabałowa Bajka” w/g gawędy Jana Krzeptowskiego Sabały, spisana przez Henryka Sienkiewicza.

 

 

 

—————————————————————————————————–

Zdjęcia:

– izba w chałupie góralskiej – Muzeum Tatrzańskie

– Jan Krzeptowski Sabała – St. Witkiewicz

– pozostałe – autorki blogu. Zdjęcia te są moją własnością i podlegają ochronie prawnej zgodnie z Ustawą z dnia 04.02.1994r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz.U. z 2000r. Nr 80, poz. 904, z późn. zm.). Nie wyrażam zgody na ich powielanie, kopiowanie, przetwarzanie i publikowanie bez mojej zgody.

WSTĘP

Zwykły wpis

GÓRY I DOLINY – DOLINY I GÓRY. Obojętnie w jakiej kolejności je umieścimy, zawsze będą się kojarzyć z podróżami. Z podróżami bliskimi i tymi dalszymi. Z mnóstwem wspomnień, które zachowany w pamięci. Wspomnienia przyjemne, wspomnienia urocze i te mniej przyjemne, które jednak mim wszystko wzbogaciły nas o nowe doznania. Zachowamy również te wspomnienia, które są dla nas szczególnie miłe – wspaniałe widoki, niezapomniane, nowe zapachy, uśmiechy ludzi z którymi się spotykaliśmy i  specyficzny klimat tych miejsc które nas szczególnie zauroczyły.

To są nasze wspomnienia, których z pewnością nikt nam nie odbierze. Będziemy do nich wracać w ponure dni, marząc o tym, aby do nich wrócić i wtopić się ponownie w tę cudowną atmosferę.

Będzie mi bardzo miło, jeśli moje wspomnienia staną się inspiracją dla innych i sprawią, że odkryjecie nowe miejsca, które również dla Was staną się miłymi wspomnieniami.

Tytuł tego bloga zaczyna się od „gór” i nie jest to przypadkowe zestawienie. To właśnie góry stały się dla mnie miejscem, w którym czuję się najlepiej. Widok stromych szczytów, zielonych łąk i pasących się na nich krów, świeży zapach ziół i traw – to wszystko jest mi bliskie. Wąskie, kamieniste szlaki pnące się stromo pod górę, przejrzyste strumyki i głębokie stawy, zmęczenie które daje radość po męczącej wspinaczce – te wspomnienia są dla mnie bardzo cenne.

Zacznę jednak od początku…. od najmłodszych lat podróże były jedną z ważniejszych części mojego życia. Zawdzięczam to Rodzicom, którzy zaszczepili we mnie tego sympatycznego bakcyla. Wakacje, weekendy, wolne chwile – to był czas poznawania NOWEGO. Nowych miejsc, nowych zabytków, nowych ludzi i nowych kultur. To pozostało we mnie do dzisiaj – podróże są częścią mojej osobowości:)

To właśnie z Rodzicami poznawałam nowe szlaki, historię i kulturę Zakopanego – miejsca od którego zaczęły się moje górskie fascynacje.

Ale o tym opowiem w kolejnym odcinku…..

Obrazek